Patron Szkoły Podstawowej nr 298 w Warszawie

Patron Szkoły Podstawowej nr 298 w Warszawie - Jan Kasprowicz


Wszystko, co osiągnął, zawdzięczał własnej pracy i uporowi.

„Do szkoły chodził pieszo, a jak po zimie były roztopy, a był początkującym uczniem, dziadek zrobił takie półwozie o dwóch kołach, wsadzał go i podwoził pod Inowrocław. Albo przenosił go na barkach. Nieraz o suchym kawałku chleba szedł, ponieważ dzieci było dużo, czternaścioro. On był najstarszy, było mu ciężko - wspominała siostrzenica Jana Kasprowicza”.

Urodził się 12. grudnia 1860 w chłopskiej rodzinie w Szymborzu pod Inowrocławiem. Jego dzieciństwo upłynęło w skrajnej nędzy – był jednym z czternaściorga dzieci Piotra i Józefy Kasprowiczów. Jako małe dziecko, wyzdrowiał z choroby, którą uważano za śmiertelną: to wydarzenie postrzegane było jako cud wynikający z głębokiej religijności matki poety i miało wpływ na rozwój artystyczny Kasprowicza, obdarzyło go głęboką wrażliwością. Edukację zaczął w szkole w Szymborzu dzięki wiejskiemu nauczycielowi, który dostrzegł w nim wielki talent. Jako dziesięciolatek zaczął naukę w gimnazjum, później zdał maturę i rozpoczął studia na uniwersytetach Wrocławia i Lipska. Jako poeta debiutował tomem "Poezje„  w 1889 roku. Początkowo jego twórczość była silnie pozytywistyczna. Dominował w niej motyw chłopskiej niedoli i obraz nędzy polskiej wsi, dobrze znany poecie z własnego dzieciństwa. W 1887 roku przeniósł się do Lwowa.Tam pracował jako dziennikarz, zajmujący się krytyką literacką i teatralną. Szybko stał się jedną z ważnych postaci lwowskiej kultury. W tym czasie zaczął odchodzić od myśli pozytywistycznej. Coraz częściej w jego twórczości pojawiał się motyw rozpięcia człowieka pomiędzy dobrem a złem najpełniej wyrażone w poemacie „Miłość”. Następny zbiór poetycki – słynny "Krzak dzikiej róży"(1898) to z kolei oznaka zwrotu Kasprowicza ku symbolizmowi. W tomie pobrzmiewają też echa głębokiej fascynacji ówczesnych artystów tatrzańską przyrodą. W 1911 roku ożenił się z Marią Bunin. Przyniosło to poecie wewnętrzny spokój. Pochodząca z tego czasu "Księga ubogich" jest oznaką pogodzenia się poety ze światem, umiłowania domu i prostego ludzkiego szczęścia. W latach 1921- 22 był rektorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Od 1923 roku zamieszkał na stałe w zakopiańskiej willi Harenda. Spędził w niej 3 ostatnie lata życia.

Zmarł 1 sierpnia 1926 roku. Pochowano go na starym zakopiańskim cmentarzu, z którego szczątki poety w 1933 roku przeniesiono do mauzoleum na Harendzie.

 

Modlitwa wędrownego grajka

Przy małej wiejskiej kapliczce, stojącej wedle drogi

Ukląkł rzępoląc na skrzypkach wędrowny grajek ubogi.

Od czasu do czasu grający bezzębne otwierał wargi,

To przekomarzał się z Bogiem, to znów się korzył bez skargi.

 

Hej Panie Boże, coś wielkim

Gazdą jest nad gazdami,

Po coś mi dał taką skrzypkę,

Co jeno tumani i mami.

 

Spraw to, żebym na zawsze umiał dziękować Ci Panie,

Że sobie rzępolę jak mogę, że daję Ci na co mnie stać,

A jeszcze bardziej chroń mnie i od najmniejszej zawiści,

Że są na świecie grajkowie pełni szumniejszych myśli.

 

I niech pomnę w mym życiu czy bliskim, czy też dalekim

Żem człowiek jest przede wszystkim i niczym więcej jak człowiekiem.

Spraw w końcu, by przy tej kapliczce, obok tej wiejskiej drogi

Klękał i grywał na skrzypkach wędrowny grajek ubogi.

 

Księga Ubogich

O starowierne melodie!

O bogomodlne organy!

Słucham was dzisiaj jak dawniej,

Do głębi rozmiłowany.

 

Przychodzę pod zrąb sczerniały

Modrzewiowego kościoła

I słucham, jak głos mnie odwieczny

Do wielkich wyznań woła.

 

Przytulon do lipy stuletniej,

Oszołomiony jej wonią,

Ulegam jej świętym urokom,

Co w pieśni organnej dzwonią.

 

Zda mi się, że w jej potędze

Odzywa się ogrom znowu,

Gdy Twórca nadawał kształty

Swemu płodnemu słowu.

 

Że w tych przycichłych akordach-

O jakże czekam ja na nie! -

Odzywa się jego serdeczne

Tych kształtów umiłowanie.

 

Czuję, zagubion w przedwieczu,

Jak dusza się moja przemienia,

Jaka ją żądza porywa,

Jakie ją wznoszą pragnienia.

 

Z gliny rzuconej mym mym rękom

Chciałbym ulepić dzieło,

Co serce by miało organne,

Co z niego początek wzięło

 

Wiem: nie dorówna - ci ono

Prawdzie pierwszego Mistrza,

Ale odbijać ją będzie,

Jak niebo woda najczystsza.